Nasz pociąg odjeżdżał z Karsi o nieludzkiej porze - mianowicie o 4.39 nad ranem. Skutkowało to pobudką o 3.15 i w ten sposób postawiliśmy personel hotelu na nogi. Przez kilkanaście minut próbowano otworzyć bramę podwórka, aby umożliwić nam wyjście z hotelu, w końcu kluczyk przyniósł jakiś gość z miasta, wezwany wcześniej przez telefon. Pociąg miał ciekawą relację: Taszkent - Termez. Zestawiony był z kilkunastu wagonów sypialnych i kursował co drugi dzień. Najciekawsze było jednak to, że jechał nowo wybudowaną linią kolejową w Uzbekistanie z Karsi do Termez, która została oddana do użytku niecałe 3 miesiące wcześniej. W kasie na stacji oczywiście nie potrafiono nam sprzedać miejscówki, ale dostaliśmy specjalną VIP-owską bumagę i w towarzystwie dyżurnego stacji doprowadzono nas do kierownika pociągu, który przydzielił nam najlepsze miejsca w wagonie. Nowa linia jest bardzo ładna, budowana była w bardzo trudnym pustynnym i górzystym terenie. Zadziwiały nas piękne nowe stacje zbudowane praktycznie na samym pustkowiu. Kilkanaście kilometrów przed Termez jedzie się przy samej granicy z Afganistanem. Dotychczas jedyna linia do miasta Termez prowadziła przez terytorium Turkmenistanu ze znacznym nadłożeniem drogi. W mieście Termez znaleźliśmy się tuż po godz. 12.00