W autobusie poznałem miłego Irańczyka, który był autsajderem. Publicznie krytykował Irańskie władze (Our Government is stupid) i chwalił Amerykańskiego prezydenta. Wśród innych Irańczyków podróżujących autobusem można było wyczuć wyraźną irytację. Przejazd przez Armenię to kilkunastogodzinne pokonywanie olbrzymich wzniesień i niebezpiecznych górskich zakrętów z prędkością nie przekraczającą 40 km/h. Na szczęście było kilka postojów na siusiu i am. W końcu późnym popołudniem dojechaliśmy do otoczonej drutem kolczastym granicy Irańskiej. Tam totalny chaos, tłumy dzikich i rozwścieczonych ludzi, którzy czekają na odprawę. Nie wiadomo czemu, odprawa na granicy została wstrzymana na jakiś czas. Wszyscy musieli opuścić autobus z całym swoim bagażem. Ktoś puścił informację że zaraz zaczną odprawiać, w tym czasie wybuchł bunt i tłum zaczął szturmować miejsce odprawy. Po chwili pojawili się żołnierze z karabinami i opanowali sytuację. Przedostanie się ze strony Armeńskiej na Irańską zajęło około 3 godzin. Po stronie Irańskiej od razu lepsze drogi i szybsza jazda. Zaledwie pół godziny jazdy od granicy autobus zatrzymał Irański patrol policji. Po krótkiej kontroli bagażu w luku znaleziono kilka puszek z piwem. Od razu autobus odstawiono na pobocze, kierowca został przesłuchany, a wszyscy pasażerowie byli przerażeni co będzie dalej. Po godzinnym dochodzeniu nikt się nie przyznał do niepożądanej przesyłki i pojechaliśmy dalej. Przyznanie się okazało by się w najlepszym przypadku ciężkim i długim więzieniem. Nocna podróż minęła szybko. Autobus mknął autostradą z prędkością 100 - 120 km/h. W Teheranie zostałem zaproszony do domu przez zaprzyjaźnionego Irańczyka. Po wypiciu herbaty zapytał czy zjemy świeże owoce ? Czemu nie, odparłem i z wielkim zdziwieniem patrzyłem jak na stół wjeżdża salaterka ze świeżo obranymi ze skórki ogórkami. W Teheranie nieznośny, ponad 40-to stopniowy upał, a jest dopiero początek czerwca. W mieście bez problemu znalazłem tani hotel "Piuroz" za 180000 R za noc kilkaset metrów od głównego dworca kolejowego. Jadąc po drodze taksówką widziałem przy jednym z małych sklepików rytuał zabijania żywcem owcy i spuszczania krwi. Całą środę i czwartek zwiedzałem miasto. Imponująca jest najnowsza linia podmiejskiego, naziemnego metra. Pojemne piętrowe wagony przewożą codziennie kilkaset tysięcy osób, pociągi metra osiągają prędkość 140 km/h. Mój pobyt w Iranie był okraszony narodowym świętem jakim była rocznica śmierci Khomeiniego. Święto to trwało 7 dni, przez ten okres większość sklepów i biur była nieczynna. Telewizja i radio nadawało tylko archiwalne transmisje z pogrzebu, filmy o Khomeinim. Na ulicach pełno plakatów z Khomeinim, żałoba narodowa, czyli total !