Samolot wylądował punktualnie o 1.35 w nocy czasu miejscowego. W Warszawie była dopiero 22.35. Tutaj już prawie lato. Odprawa na lotnisku bez problemu, wogóle w samolocie leciało tylko kilkanaście osób - jakieś 20% zapełnienia. Pewien miły Uzbek przy wypełnianiu deklaracji celnej doradził (Po Polsku !) żeby przy aparacie fotograficznym nie wpisywać jego wartości, lecz ("Used"). W telewizji na lotnisku Donald Tusk i newsy z Kamienia Pomorskiego. Po wyjściu z hali atakuje gang miejscowych taksówkarzy. Dwójka sympatycznych Uzbeków proponuje dowóz do polecanego przez nich hotelu z wygodami za 27 USD/noc niedaleko centrum. Co do ceny dowózki obie strony wahają się jaką kwotę zaproponować. Po krótkich negocjacjach ustalona zostaje cena 15 USD, co zdaje się być uczciwą kwotą, zważywszy na to że jesteśmy w środku nocy w nieznanym nam kraju. Taksówką okazuje się stara czarna wołga, oczywiście bez żadnych znaków taxi. Do centrum nie jest daleko. W hotelu po miłym przyjęciu szybki prysznic i sen.