Po wylądowaniu na obcej ziemi zaczęły się problemy i to przy odprawie granicznej. W moim paszporcie dopatrzono się Armeńskiej wizy co spowodowało na samym początku oziębienie stosunków Polsko - Azerskich. Zaczęły się głupie pytania po co tam chcę jechać do tych pachołków i cały wykład ideologiczny. Wytłumaczyłem się, że będę jechał tylko tranzytem do Iranu i po 40 minutach opuściłem lotnisko. Przed lotniskiem zostałem zaatakowany przez tłum taksówkarzy. Każdy widział we mnie potencjalne źródło niezłego dochodu i chciał mnie zawieść gdzie tylko chcę, a najlepiej jak najdalej w głąb Azerbejdżanu. Pierwsze ceny jakie padały to 50 USD, ja zaproponowałem góra 10 - 15 USD. Wszyscy taksówkarze poczuli się rozczarowani. W rezultacie to centrum zawiózł mnie milicjant swoim służbowym samochodem i zainkasował 15 USD. Bez problemu znalazłem zlokalizowany wcześniej przez internet tani hotel "Velotrek" za 15 manatów, usytuowany przy stacji metra "22 January". Cały następny dzień był poświęcony na zwiedzanie Baku. Miasto przechodzi olbrzymią transformację. Robiony jest "wielki porządek". Ulice są remontowane, zyskują nową elegancką nawierzchnię. Budynki także po lub w trakcie remoncie. Centrum wygląda już całkiem nowocześnie, na europejskim poziomie. Po tramwajach i trolejbusach już ani śladu. Wieczorem nocna podróż do Gruzji. Utrzymywane jest całoroczne połączenie kolejowe Baku - Tbilisi. Pociąg wyjeżdża o 20.35 i jest w stolicy Gruzji o 9.55 dnia następnego. W składzie kilka przedziałowych wagonów sypialnych kolei Azerskich. Bilety bardzo tanie. W moim przedziale jechali młodzi Azerowie na jakieś balety pod granicę Gruzińską. Pili i jedli pół nocy. Byli bardzo mili, w wieczornej części bankietu sam brałem udział, zaproszony przez biesiadników. Pół pijani wysiedli w pośpiechu około 6 nad ranem. Na granicy jeszcze po stronie Azerskiej znowu problem. Tym razem w bagażu celniczka znalazła mój przewodnik "Gruzja - Armenia". Zostałem oskarżony o Agitację. Powiedziałem jej, że jak chce to niech sobie to weźmie, bo mi w tej książce chodzi o Gruzję a nie o Armenię. Chyba się obraziła, ale zmierzyła mnie wzrokiem, z którego wyczytałem "Nie życzymy sobie więcej, abyś przyjeżdżał do naszego kraju". Po stronie Gruzińskiej bez problemu, wbita pieczątka i wjazd do kraju.