Geoblog.pl    pebejot    Podróże    Mołdawia 2006    Bulgaria-Express i Bukareszt
Zwiń mapę
2006
28
kwi

Bulgaria-Express i Bukareszt

 
Rumunia
Rumunia, Bucureşti
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1574 km
 
Pociąg, którym jedziemy do Bukaresztu to „Bulgaria-Express” w ciekawej relacji Moskwa – Sofia. Przyjechał planowo. Wagon, którym jechaliśmy należał do kolei Ukraińskich i był dołączony do pociągu we Lwowie. Przed nami 20 godzin jazdy.
Wczesnym rankiem obudziliśmy się w Czerniowcy. Nasz pociąg miał tu ponad 3 godziny postoju. Do granicy z Rumunią został już tylko kawałek. W końcu pociąg ruszył, a prowadnik rozdał podróżnym deklaracje wjazdowe. Razem z Wojtkiem poradziliśmy sobie ze wszystkimi pytaniami w deklaracji wypełniając ją poprawnie, nieco gorzej poszło Marcinkowi, który pokreślił wszystko, co zrobiło ją nieczytelną. Za to został zganiony przez prowadnicę. Służby graniczne nie okazały się być zbyt srogie i wszystko poszło bez problemu, pogranicznik zaśmiał się jedynie z Marcinka. Przejeżdżając przez granicę Ukraińsko – Rumuńską pociąg zwalnia do 5 km/h i cały skład jest dokładnie spryskiwany jakimś paskudztwem. Przez cały dzień jazdy do Bukaresztu kilka razy odwiedziliśmy wagon gastronomiczny UŻ, zaprzyjaźniliśmy się również z prowadnikami wagonów UŻ. Wagon bufetowy był praktycznie cały czas nieczynny, gdyż trwała zakrapiana impreza, z udziałem personelu. Jednak biesiadnicy robili wyjątki i od czasu do czasu otwierali dla nas bufet celem zakupienia stosownych produktów. Linia kolejowa z granicy Ukraińskiej do Bukaresztu należy do średnio atrakcyjnych. Widoki na pierwszym odcinku trasy nawet całkiem, całkiem, ale prędkości niestety nie. W końcu dojechaliśmy do Bukaresztu punktualnie o 19.01. Nocleg planowany był w sprawdzonym i tanim hotelu vis a vis dworca. Niestety - okazało się, że wszystkie pokoje w tym hotelu były zarezerwowane. Zanim pomyśleliśmy co robić dalej podeszła do nas Pani w sile wieku i zaproponowała nam kwaterę do wynajęcia. Po chwli ustaliliśmy cenę i z wielką radością ruszyliśmy za nieznajomą w kierunku jej domu, który miał być nieopodal głównego dworca Nord. Nie próbowaliśmy szukać innego hotelu gdyż zarówno cena jak i położenie kwatery nam odpowiadało, a poza tym byliśmy troszkę zmęczeni trudami długiej podróży. Okazało się, że dom leżał w willowej dzielnicy Bukaresztu, jakieś 10 minut od dworca kolejowego i centrum. Do naszej dyspozycji był olbrzymi pokój z jednym dużym łóżkiem, na którym wszyscy mieliśmy spać. Dom miał kilkadziesiąt lat, był troszkę zaniedbany ale nie przeszkadzało nam to. W końcu miała to być jedna noc. Po rozpakowaniu zdecydowaliśmy się pójść na miasto w celu zakupienia produktów do jedzenia i picia. Poza tym musiałem wyjąć z bankomatu rumuńskie leje. W centrum w jednym z banków znaleźliśmy bankomat. Wykonałem rutynowo stosowną operację, odebrałem pieniążki, a kartę ku mojemu zdziwieniu przywłaszczył sobie Rumuński bankomat. Nie pomogły żadne naciskania przycisków, stukanie w pudło bankomatu czy ostatecznie rozmowy z pracownikami banku. Połknął i koniec... Musiałem pospiesznie dzwonić do kraju, do swojego banku i blokować kartę. Na szczęście miałem jeszcze dwie. W innym bankomacie operacja wyjęcia kaski przebiegła bez problemu. Po zakupach wróciliśmy do domu. Nasza gospodyni przyszła do naszego pokoju w celu porozmawiania z nami a także zainkasowania gotówki za nocleg co też i się stało. Przy okazji poczęstowała się piwem, przynosząc kubek z kuchni. Później wyszliśmy jeszcze raz na miasto, by coś przekąsić. Wybraliśmy jakąś miejscową sieć fast foodów i zmówiliśmy pizze. Byliśmy troszkę podchmieleni, ale mimo to pizza wydała nam się nie za specjalna. Mało dodatków. U nas są smaczniejsze. Jedyną rzeczą godną zapamiętania była uroda jednej z kelnerek, którą Wojtek chciał zabrać do Polski. Ta jednak oświadczyła, że ma chłopaka i nigdzie się nie wybiera. Po powrocie, wieczorem pooglądaliśmy troszkę telewizję i zmęczeni poszliśmy spać.

SOBOTA

Pospaliśmy dłużej gdyż pociąg mieliśmy wieczorem. Tylko Marcinek, który chciał się odłączyć i pojechać w głąb Rumunii miał pociąg koło 13. Dlatego po zjedzeniu śniadania i umyciu się w zimnej wodzie (ciepłej nie było) w długiej starej wannie poszliśmy na stację by odprowadzić naszego towarzysza podróży zostawiając do wieczora nasze bagaże w domu u gospodyni. Wcześniej wypiliśmy jeszcze po kawie w jednej z kawiarenek. Naszą uwagę zwróciły wyjątkowo śmierdzące, stare i brudne toalety. Na stacji zakupiliśmy bilety i rezerwacje na wieczorny pociąg Prietenia do Kiszyniowa. Zaróno cena biletu do Kiszyniowa, jak i rezerwacja na wagon sypialny kolei CFM są śmiesznie niskie. Po odprowadzeniu Marcinka udaliśmy się na zwiedzanie Bukaresztu. Zobaczyliśmy pałac Causescu, z tysiącami okien i z ogrodzeniem, którego każda strona miała ok. 2-3 km. Szliśmy głównymi alejami stolicy Rumunii, z fontannami po środku. Byliśmy w wielkim domu towarowym, gdzie była promocja dezodorantów axe. Dostaliśmy na pamiątke po jednym. Wreszcie wsiedliśmy w tramwaj i pojechaliśmy na południe miasta. Był koniec kwietnia i cały Bukareszt był w kwitnących kasztanach. Prawie każda uliczka, aleja była wysadzona kasztanami. Przecudny widok. To samo było wokół byłej posiadłości Causescu.Kasztany, kasztany, kasztany... Na południu miasta nie było już tak różowo. Ogólny odór i bałagan, mnóstwo cyganów, brzydki krajobraz zniechęciły nas do dłuższego pozostania tam i pierwszym tramwajem wróciliśmy do centrum. Zjedliśmy po sporym kebabie na obiad i postanowiliśmy wrócić po bagaże do naszej gospodyni, gdyż zbliżała się pora odjazdu naszego pociągu. Trochę się baliśmy czy nasza pani nie "zaopiekuje" się naszymi rzeczami. Ale gdy weszliśmy do domu wszystko było tak jak zostawiliśmy. Pojawił się nieoczekiwanie następny problem. Gdy wychodziliśmy na pociąg kobieta zatrzymała nas na ganku i zażądała dodatkowych pieniędzy, najlepiej w euro lub dolarach. Jej argumentacją były stare leje, które od nas otrzymała. Twierdziła, że nie może nimi zapłacić, co było bzdurą, gdyż nam wszędzie przyjmowano starszą walutę. Dla wyjaśnienia Wojtek wymieniając w Warszawie pieniądze otrzymał stare i nowe leje. Zarówno jedne jak i drugie były dopuszczone do obrotu. Kobieta po prostu chciała wyłudzić od nas pieniądze. Była przy tym bardzo natarczywa. W pewnym momencie zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Kategorycznie odmówiliśmy dodatkowej zapłaty, założyliśmy plecaki i szybkim krokiem opuściliśmy jej dom kierując się prosto na stację. Przy wychodzeniu z posiadłości pożegnaliśmy się czule z naszą gospodynią - otrzymała garść obelg i epitetów w języku Polskim :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pebejot
Przemysław Bartłomiej Jezierski
zwiedził 61% świata (122 państwa)
Zasoby: 838 wpisów838 25 komentarzy25 2636 zdjęć2636 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
14.02.2024 - 28.02.2024
 
 
28.01.2023 - 13.02.2023
 
 
02.05.2022 - 11.05.2022