Do Lwowa dojechaliśmy z dwoma przesiadkami w Użgorod i Sjankach. Pierwszy pociąg do Użgorodu to radziecka jednostka spalinowa z numerowanymi miejscami. O dziwo zamiast drewnianych ław były skajowe miękkie siedzonka. Po pociągu chodziły dwa mobilne mini-bary. Pierwszy to stara babuszka z reklamówkami z piwem, wódką i kiełbasą. Zaraz potem po pociągu przeszła dziewczynka oferująca kawę i herbatę z termosu. Po dojechaniu do Użgorodu naszym oczom ukazał się piękny i lśniący potężny gmach dworca kolejowego, który przeszedł dopiero generalny remont. Jak wiadomo w krajach byłego ZSRR dworce kolejowe to chluba i wizytówka każdego miasta. Wszystkie są remontowane na wysoki połysk. Ale to z jakim rozmachem i pietyzmem odrestaurowano Użgorod bije wszystko. Po dokładnym obejrzeniu i obfotografowaniu dworca udaliśmy się do dworcowego bufetu po pierożki, a następnie do kasy Primiejskiej po bilety. Miła Pani kasjerka doskonale rozumiała po Polsku. Na Ukrainie na wszystkich dworcach są oddzielne kasy na pociągi podmiejskie i dalekobieżne. Nie można kupić biletu przesiadkowego, tylko na pociąg bezpośredni. Tak więc najpierw kupiliśmy bilety do Sjanek, a w Sjankach następne do Lwowa. Bilet można też kupić w pociągu u konduktora (Mają kasy fiskalne !).