Dworzec w Mandżurii wita muzyką, z głośników sączą się chińskie melodie i piskliwy głosik i tak przez kilka godzin. Muzyka przerywana jest tylko zapowiedziami pociągów. Pociąg stoi na peronie nr 1, wszystkie wejścia są zamknięte, można wyjść tylko do sklepu wolnocłowego. Niestety nie można wyjść do miasta, ani nawet dostać się na dworzec, pociąg otoczony jest przez wojsko. W sklepie wolnocłowym (spożywczo - odzieżowym) ceny już prawdziwie Chińskie. Wódka ze żmiją - 5 USD, Tofu - 1 USD. Mój współtowarzysz O Song Czol dokonał zakupu zestawu garnków za 30 USD. Nowo zakupiony towar od razu został odpakowany i starannie sprawdzony, poprzez wkładanie doń różnych produktów i przymierzanie jak będzie się gotowało.
Udany zakup został uczczony zakrapianą kolacją w przedziale, na którą zostałem zaproszony.
O tym, że mój przyjaciel jest kimś więcej niż zwykłym pasażerem świadczy dyplomatyczny paszport i wiza własnego kraju.
W czasie postoju pociągu zmieniono lokomotywę, oraz doczepiono dwa Chińskie wagony - sypialny i restauracyjny.