Po południu pojechaliśmy pociągiem do Durres. Po drodze zepsuł się, ale po kilkudziesięciu minutach maszynista sam naprawił lokomotywę. W Durres nie ma specjalnie nic ciekawego, więc udaliśmy się nad morze. W części Durres, gdzie zaczynają się plaże powstała prawdziwa riviera. Rozciągają się tu nowoczesne hotele, restauracje, zupełnie jak w cywilizowanym kraju :-) Różnica taka, że wszystko jest tanie. Sprawdziliśmy ceny w kilku hotelach, wszędzie były ceny od 10 do 15 euro. Wybraliśmy pierwszy z brzegu. W restauracjach można zjeść dobry obiad czy kolację nie wydając więcej niż 3-5 euro.